- To szalona bajka - zapowiada sobotnią premierę "Czerwonego Kapturka" reżyser Jerzy Jan Połoński. Scenariusz napisał od początku do końca sam. "Dla niegrzecznych dziewczynek i niesfornych chłopców, dla umęczonych rodziców, dla zamartwiających się babć."
Okrutną baśń braci Grimm zna każdy. W Teatrze Andersena ulegnie ona jednak pewnej modyfikacji. Czerwony Kapturek, czyli rozśpiewana i rozbrykana dziewczynka, spotka nie tylko wilka, ale i rzeszę postaci z innych bajek, na przykład stado różowych królików. Bo jak się bawić to na całego. - Zawsze byłem przeciwny dorabianiu spektaklom dla dzieci jakiegoś wielkiego przesłania - tłumaczy Jerzy Jan Połoński - bo zabawa, zwłaszcza w teatrze, też jest przecież sama w sobie pozytywną wartością. Ale tym razem chciałem, żeby ta opowieść była o czymś. I pomyślałem, że będzie o tym wszystkim, co ja mówię moim dzieciom, a czego nie mam już siły powtarzać i chciałbym, aby ktoś zrobił to za mnie. Na "Czerwonym Kapturku" strapieni rodzicie i babcie będą mieli szansę umoralnić dzieci w taki sposób, aby nie poczuły się umoralniane. Znane prawidła, że np. nie wolno bawić się zapałkami, twórcy spektaklu podsuną wraz z wirem przygód Kapturk