Na show "High School Musical", wystawiany na Globusie 5 stycznia, to nie rodzice zabiorą swoje dzieci, ale dzieci rodziców.
"High School Musical" trudno nazwać artystycznym arcydziełem. Historia zna bardziej odkrywcze scenariusze niż: "przykładna uczennica szkoły średniej zakochuje się w łobuzowatym kapitanie szkolnej drużyny koszykówki, co powoduje przeróżne perypetie". Ale na pewno jest fenomenem biznesowym. Pierwsza część telewizyjnego filmu produkcji Disney Channel błyskawicznie zdobyła rzesze fanów i napełniła portfele disneyowskich bossów. Wszystko, co tylko kojarzyło się z uczniami fikcyjnej East High, przynosiło dochód. A że spece Disneya mają głowy nie od parady - szybko zlecili nakręcenie kolejnych części. Licencjonowany musical był kwestią czasu. W Polsce zajął się tym Teatr Gliwicki. A spektakl przyciągnął tłumy. Bo "High School Musical" [na zdjęciu] to także fenomen społeczny.