Krystyna Prońko [na zdjęciu] ma wśród zdających na jazz i muzykę estradową opinię wymagającej egzaminatorki. Nie tylko ocenia "aparat głosowy" kandydatów, ale często dopytuje o autorów tekstów, co wprawia wykonawców w zakłopotanie. Wiele osób marzących o karierze gwiazdy estrady poznało wczoraj [6 lipca] swoje braki.
O 9 miejsc na studiach wieczorowych w UMCS (4300 zł za rok) ubiegało się 30 kandydatów. Kolczyki w uszach, długie, spięte włosy u panów, swobodne stroje, wydekoltowane sukienki, kolorowe żakiety pań oraz trąbki, gitary i kontrabasy tworzyły artystyczny klimat. Na egzamin przyjechali z odległych miast w Polsce. Wydział Artystyczny UMCS jest jednym z dwóch w kraju kształcących w tym kierunku. Każdego z kandydatów czekał egzamin ze słuchu oraz sprawdzian umiejętności wokalnych lub instrumentalnych. Piotr dwa lata grał w ognisku muzycznym. Na egzamin przyszedł z gitarą. Zagrał przebój "Hey, Jude", "Czterech pór roku" już nie zdążył. Kilka pytań o akordy zadanych przez komisję obnażyło słabości kandydata. - Kto chce studiować jazz i muzykę estradową, musi mieć opanowany instrument, dobry słuch i wyczucie rytmu. Studia nie są po to, by uczyć muzycznego abecadła - mówi zasiadający w komisji lubelski muzyk Sławomir Kula. Także wokalistom ni