Arkadiusz Klucznik, dyrektor Teatru Andersena [na zdjęciu], mówi o lokalowych kłopotach miejskiej placówki.
Jacek Szydłowski: Co jest nie tak z obecną siedzibą na Starym Mieście? Arkadiusz Klucznik: Wszystko. W razie zagrożenia tu nawet straż pożarna nie dojedzie. Gmach klasztoru nie jest przystosowany do działalności teatralnej. Przecież nie był budowany z taką myślą. Nie jest nawet przystosowany do potrzeb niepełnosprawnych. Ewentualna przebudowa jest praktycznie niewykonalna. Raz, że to zabytek. Po drugie budynek nie należy do miasta, więc nie możemy finansować jego remontu lub adaptacji. Miasto zrezygnowało z przejęcia kina Wyzwolenie. To znaczy, że teatr nie będzie miał nowej siedziby. Skończyło się na obietnicach. Nie jest pan zły? - Formalnie nikt mi niczego nie obiecywał. Wiedziałem o planach przeniesienia teatru do gmachu kina, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że mogą być kłopoty z pieniędzmi. Szkoda, bo ta lokalizacja bardzo by nam odpowiadała. Oglądałem budynek, rozmawiałem z pracownikami. Przeprowadzka do Wyzwolenia to byłb