Takiego obrotu sprawy nie spodziewał się nikt. Z jedenastu miast-kandydatów do miana Europejskiej Stolicy Kultury 2016, odpadło 6. Na krótkiej liście zabrakło Łodzi, czyli pewniaka, który wygrywał we wszystkich wcześniejszych rankingach i podsumowaniach. Za to znalazły się na niej: Gdańsk, Katowice, Wrocław, Warszawa i oczywiście my.

Wynik ogłosił w środę w foyer Teatru Wielkiego-Opery Narodowej przewodniczący jury Manfred Gaulhofer, reprezentujący Komisję Europejską. - Prawie popłakałem się z radości! Rzuciliśmy się sobie w ramiona, niemal przewracając się na podłogę - mówi podekscytowany zastępca prezydenta miasta Włodzimierz Wysocki. - Naprawdę współczuję Łodzi, bo przez czas rywalizacji zdążyliśmy się zaprzyjaźnić z jej przedstawicielami. Eksperci stwierdzili, że aplikacje miast, które przeszły dalej, mocno odbiegały poziomem od przegranych, stąd pewnie taka, a nie inna decyzja. Zdaniem Wysockiego wysoka ocena szans Łodzi mogła wynikać z tego, że nasi najwięksi konkurenci postawili na reklamę zewnętrzną. A ta, jego zdaniem, nie ma znaczenia. Dla komisji ekspertów liczyła się głównie aplikacja. Zawrzało też na forach internetowych. Podczas gdy na witrynie Kuriera składaliśmy sobie gratulacje, łodzianie wylewali żale i obwiniali o porażkę władze miasta