- Jestem osobą, która bardzo lubi życie, miłość, ludzkie uczucia. I ładną muzykę - a to muzyka piękna, nieśmiertelna. "Księżniczka" jest niby sentymentalną historyjką, ale na Węgrzech zawsze była cenzurowana - mówi MARTA MESZAROS, reżyserka filmowa, która w Mazowieckim Teatrze Muzycznym Operetka zrealizuje "Księżniczkę czardasza" Emmericha Kálmána.
Dorota Szwarcman: Po raz pierwszy reżyseruje pani operetkę. Podoba się to pani? Jestem osobą, która bardzo lubi życie, miłość, ludzkie uczucia. I ładną muzykę - a to muzyka piękna, nieśmiertelna. "Księżniczka" jest niby sentymentalną historyjką, ale na Węgrzech zawsze była cenzurowana: za cesarstwa - bo w złym świetle przedstawiała arystokrację, za reżimu Horthyego - bo Kálmán był Żydem, za komunizmu - bo mówiła o wyższych sferach, zamiast o przodującej klasie robotniczej. Jak pani udaje się przeskoczyć do tej rozrywkowej sztuki z bardzo poważnych tematów, jakie porusza pani w filmach? Powiem szczerze, że bardzo się cieszę z tej pracy, bo zbrzydziły mnie już polityczne filmy. Był czas, kiedy ich tworzenie było wyrazem uczciwości i moralności. Dziś i u nas na Węgrzech, i u was w Polsce jest demokracja, ale krucha i zagmatwana. W czasach, kiedy ujawnia się tak dużo niedobrych emocji, kiedy mamy ciągłe wybory, zmiany partii i rz