Westernom można wiele zarzucić. Choćby to, że prawie wszystko jest w nich zełgane: walka i krew, jej sens społeczny i historyczny, ludzkie postawy i ich uwarunkowania etyczne - na ogół haniebnie uproszczone i sprowadzone do czarno-białego schematu. Ja zaś lubię westerny za to, co w nich jest prawdziwe. Bo nie da się skłamać koni, pejzaży ani mistrzowskiej konstrukcji dialogów. Te klasyczne westernowe rozmówki, lakoniczne, ostrzejsze od noża, celniejsze od kuli, dostarczają mi zwykle uciechy, przy której zupełnie obojętne staje się całe to zabili-go-i-uciekł. Western powołał do życia pewną imaginacyjną rzeczywistość i ustanowił rządzące w niej prawa. Stworzył pewien własny kanon, który trwa i okazuje się wyjątkowo odporny. Stał się formą klasyczną. Świadczy o tym nie tylko trwałość i masowa popularność tego gatunku, czy istnienie ustabilizowanych kryteriów oceny, lecz także liczne próby zrewolucjonizowania go oraz
Tytuł oryginalny
Lubię westerny
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura