To była jedna z tych prób, w czasie której wszyscy są już zmęczeni i na dobrą sprawę nikt nie wie, która sytuacja sceniczna jest właściwsza: czy wtedy kiedy akcja toczy się w głębi sceny, czy wtedy gdy bliżej widzów. Jakby nie dość było tego, że w świetle reflektorów ginie zieleń liści, a kostiumy wydają się nazbyt żółte i jak na złość nie ma autora scenografii, w dodatku maszyniści za wcześnie spuszczają z nieba zwiastuna dobrych nowin, a za późno wciągają kandelabr! Jakby nie dość było tych wszystkich problemów normalnie dręczących ostatnie przed premierą próby, to jeszcze aktorzy też niedysponowani! Pan {#os#197}Kopiczyński{/#} ma zapalenie strun głosowych i z trudem mówi swój tekst. Krzysztof {#os#37}Kolberger{/#} doznał poprzedniego dnia (w scenie zapasów) kontuzji. Coś mu chrupnęło, upadł, trzeba było wzywać pogotowie. Dziś jest w teatrze i dzielnie pokonując ból, gra szlachetnego, pięknego księcia Orlando.
Tytuł oryginalny
Lubię Szekspira
Źródło:
Materiał nadesłany
Filipinka nr 20