Od wczesnych lat czuł, że zawód aktora jest dla niego. Mimo braku wiary, dopiął swego. Mało tego, że zdawał egzaminy do skutku, to po latach bezpiecznego angażu w teatrze zerwał z etatem, by jako wolny strzelec wybierać najciekawsze propozycje, które pozwolą mu rozwinąć skrzydła i zaznać upragnionej wolności. To niezależność sprawia, że nawet za cenę ryzyka dokonuje artystycznych wyborów, które zaowocują radością z pracy i zawodowym spełnieniem - z aktorem Rafałem Królikowskim rozmawia Małgorzata Szerferz VIP.
Co popchnęło chłopaka ze Zduńskiej Woli - miasteczka kojarzącego się raczej z tradycjami przemysłowymi niż ze sztuką - do szkoły teatralnej i świata show biznesu? - Może właśnie ten brak tradycji artystycznych w moim rodzinnym mieście. Z drugiej strony, to nie do końca tak. bo przez lata udzielałem się w domu kultury - grałem na gitarze, brałem udział w zajęciach teatralnych i konkursach recytatorskich. Poza tym byłem zapatrzony w starszego brata, który niejako przetarł szlaki do zawodu aktora w Zduńskiej Woli. uważanego za coś nieosiągalnego i abstrakcyjnego, więc pewnie nie bez znaczenia była też chęć podążania jego śladem. Jego rzadkie wizyty w domu i opowieści przybliżały mi pracę aktora i kusiły coraz mocniej, tym bardziej że do 18. roku życia w ogóle nie widziałem zawodowego aktora na żywo. Podstawówkę skończyłem w 1981 r.. maturę zdałem w 1985. Czasy mojej młodości były nieciekawe - przypadły na stan wojenny i okres tuż