- Teraz będzie prawdziwa erupcja. Premiera za premierą - zapowiada Janusz Szydłowski, dyrektor Krakowskiego Teatru Variete.
Przed premierami w Teatrze Variete przepytujemy dyrektora tej krakowskiej sceny Janusza Szydłowskiego [na zdjęciu]. Uda się tym razem? - A dlaczego miałoby się nie udać? Dotychczasowe produkcje najmłodszej krakowskiej sceny - czyli Teatru Variete - mnie nie przekonały. - Bo Pan by chciał, żeby rodzący się dopiero teatr miał od razu pełny repertuar i same sukcesy na koncie. Tu trzeba mozolnej pracy. Wcześniej musiałem zajmować się dostosowaniem budynku do potrzeb teatru, kompletowaniem zespołu. Byciem dyrektorem nowej instytucji po prostu. Dopiero teraz mogę zajmować się tym, co lubię najbardziej - czyli byciem twórcą. I dlatego teraz sam Pan reżyseruje najnowszą produkcję Teatru Variete? - Tak. To pomysł, który przyszedł mi do głowy, kiedy jeszcze pracowałem w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Wtedy właśnie postanowiłem ze studentami stworzyć inscenizację najważniejszych utworów filmowych. Od "Casablanki" po "Vicky C