EN

24.03.2021, 15:58 Wersja do druku

Lottie i Alek

"Gdzie Ci będzie tak dobrze, jak tutaj" wg scenar. i w reż. Marcina Liebera w Teatrze Trip w Katowicach. Pisze Andrzej Lis, członek Komisji Artystycznej 27. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

fot. mat. teatru

Sceniczna opowieść o Lottie i Alku w katowickim przedstawieniu zaczyna się od wspólnego zdjęcia młodych bohaterów. Autor i reżyser Marcin Lieber podpowiada nam, że jego bohaterowie są dziećmi. Rzeczywiście, na wspólnym zdjęciu zrobionym na jakimś podwórku wśród familoków, wyglądają jak wyrośnięte, szkolne podrostki. Drobna, niezbyt wysoka Lottie (Cecylia Wadas) ma kolorową sukienkę w paski, z guzikami z przodu. Na zdjęciu uśmiecha się ufnie w ciemnym bereciku, z aparatem korekcyjnym na zębach. Zapowiada dużo wdzięku, żywotności, energii. Jej przyjaciel ze szkoły i z podwórka – Alek (Wojciech Żak) jest w przeciwieństwie do drobnej bohaterki trochę ponad miarę wyrośnięty. Jakby miał wszystkiego za dużo. Za długie ręce i za długie nogi, które nie chcą się mieścić w zbyt małym ubraniu. A najbardziej wyrósł z kamizelki, którą  być może nosił po dziadku.

Ich wspólną fotografię warto zapamiętać. Widać w niej optymizm. Nadzieje. Uśmiechnięci młodzi bohaterowie jakby chcieli uwiecznić na zdjęciu to, że życie im sprzyja, a przyszłość spełni najskrytsze ich marzenia.
 

Ale to nie fotografie ani nawet nie młodzi bohaterowie decydują o przebiegu i dramaturgii rzeczywistych zdarzeń, które dzieją się wokół nich. Lottie i Alek, jako dzieci z niemieckiej i polskiej rodziny, wchodziły w śląskie życie w wyjątkowo skomplikowanym i pełnym zwrotów akcji czasie. Skończyła się co prawda I wojna światowa, ale dla Śląska był to dopiero początek walk o „Heimat”. Formowało się państwo. Przed Śląskiem, na którym mieszkają bohaterowie, były trzy powstania. Zapowiadał się plebiscyt narodowościowy, którego rozstrzygnięcie nie każdy Ślązak przyjął z akceptacją. Plebiscyt, który wprowadził dalsze podziały i komplikacje.

Oczywiście ani Lottie, ani Alek nie biorą bezpośredniego udziału w tych wydarzeniach, bo są zbyt młodzi. Mają one jednak wpływ na ich codzienne działania, na naukę w szkole, wzajemne kontakty, a w konsekwencji także na ich życie. Na razie więcej ich łączy, niż dzieli. Wydaje im się, że najważniejsze w życiu jest to, aby być razem. Marzy im się wspólna wieczność. I wieczna młodość.

A [Alek] Ja to nigdy nie będę stary. Zawsze będę młody.
L [Lottie] Ja też. I zawsze będziemy razem się bawić, co? I sobie pomagać?
A [Alek] Jasne. Przecież inaczej być nie może. Dobra, to musimy zawrzeć tajny pakt przyjaźni. Taki wiesz, o którym nikt nie będzie wiedział. Taki tylko nasz.
L [Lottie] Super. To co mam zrobić?

W zabawach oswajają rozmaite toczące się w oddali „walki”. Powstańcze strzelaniny sprowadzają do obrzucania się szyszkami. Zręcznie i fachowo wystrugane ręczne proce zdają się mieć siłę i skuteczność przenośnych armat. Pojawiają się jednak pierwsze różnice. Na podwórku Lottie może walczyć skuteczniej, bo ma w ręku procę. Biedniejszy, a może mniej zaradny Alek zdany jest na walkę gołymi rękami. W szkole Alek nie chce powtarzać za nauczycielem „Ich bin!”, uparcie mówiąc „Ja jestem”. Jest za to karany, a Lottie właściwie nie rozumie po co się tak upiera. Czy warto?

Z oddali, od wędrujących powstańców, dochodzą fragmenty patriotycznych pieśni, które na polach walki funkcjonują jak odezwy, albo obietnice lepszej przyszłości. Jak zapowiedzi zwycięstwa. Pewien powstaniec przypomina nawet smutną pieśń z pogranicza polsko-czeskiego Znam ja jeden śliczny zamek sławiącą pewną siedzącą w domu pannę wyszywającą orła. Inny powstaniec śpiewa, że Idą powstańcy znów na bój, pieśń, do której przez lata dopisywano kolejne zwrotki, bo w jednej z takich dopisanych słyszymy, że… „Odra i Nysa granicą nam będzie”.

Przeczuwając nieuchronność konsekwencji nadchodzącego czasu, młodzi bohaterowie coraz jaśniej widzą, że rzeczywistość postawi za chwilę przed nimi poważniejsze w skutkach wyzwania. Nadchodzi bowiem czas, w którym będą musieli wybierać: „gdzie chcą mieszkać i kim są – Niemcami czy Polakami”. Alek już wybrał, wie, że „jest stąd”. Za Lottie zdecydują rodzice. Alek wprawdzie pociesza swoją przyjaciółkę, „Nic się nie martw… na pewno jeszcze nie raz się zobaczymy… co to jest granica? To tylko wymyślona linia na ziemi”. Oboje jednak wiedzą, że nadszedł czas nieuchronnego rozstania. I, że jest to rozstanie na zawsze.

W epilogu na scenie zjawiają się Dziewczyna i Chłopak. Bliźniaczo podobni do Lottie i Alka. Przeglądając zdjęcia w albumie odkryli, że ich babcia i dziadek przyjaźnili się w dzieciństwie. Odnajdują też zdjęcia, które Lottie i Alek zrobili sobie na początku przedstawienia. I kiedy dzisiejsi bohaterowie zastygają w skupieniu i ciszy przed dawnymi bohaterami na zdjęciu, tamci powtórnie ożywają. Historia może zacząć się od początku.

To bardzo skromne przedstawienie z offowego Teatru Trip w Katowicach, w serdecznych emocjach, z dobrą energią, z wrażliwością przypomina swoim przede wszystkim młodym widzom to, że są w pamięci pokoleń zdarzenia, które rozrastają się niejako poza swój czas. Przechodzą z pokolenia na pokolenie. Tworzą legendy, budują więzi przekraczające granice rodzin i państw. Także czasu; w jednych czasach się tworzą, w innych odnawiają. Czy z taką samą siłą i nadzieją?

Młodzi twórcy przedstawienia: Marcin Lieber, Cecylia Wadas i Wojciech Żak – absolwenci Szkoły Aktorskiej Teatru Śląskiego w Katowicach, nie bojąc się wyzwań artystycznych na kolejnych (dla siebie) śląskich i zagłębiowskich scenach i teatrach, tworzą dla swego pokolenia swoisty album pamięci. Być może za ileś tam lat okaże się jak wiele wart był ten album.  

GDZIE CI BĘDZIE TAK DOBRZE, JAK TUTAJ. Scenariusz i reżyseria: Marcin Lieber; scenografia: Natalia Kubiak / Andrea Grützner; muzyka i projekcja: Paweł Szymkow. Prapremiera Teatrze Trip w Katowicach 15 października 2019.





Źródło:

Materiał własny

Autor:

Andrzej Lis

Wątki tematyczne