"Woyzeck" w reż. Mariusza Grzegorzka w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku W sieci.
"Woyzeck" Mariusza Grzegorzka ma szansę wyratować katastrofalną jak na razie dyrekcję Jana Klaty w Starym Teatrze. W jednej ze scen dramatu Woyzeck skarży się, że ziemia pod stopami jest pusta, a on, naiwny żołnierz, miał prawo wierzyć, iż choćby pod nią drzemie obiecane piekło, gwarancja rozliczenia win. Grzegorzek też każe wybitnemu w tej roli Wiktorowi Lodze-Skarczewskiemu tupać w scenę, zresztą nie tylko tym fragmencie. Wówczas w takt uderzeń setki drobnych świateł zawieszonych nad sceną odpowiadają ujmującym blaskiem. Zatem mimo fatalnej diagnozy Georga Büchnera może coś tam na górze jest i im radykalniej Woyzeck podważa sam sens egzystencji, tym niebo wyraźniej daje o sobie znać. To widomy znak Grzegorzka, który bierze się do tekstów wybitnych, w których eschatologia stanowi oś interpretacji. Tak było, gdy reżyser trzy lata temu w łódzkim Teatrze im. Jaracza pokazał "Słowo" Kaja Munka i podobnie przed dwu laty, kiedy wystawił swe a