"Lot nad kukułczym gniazdem" w reż. Jana Buchwalda w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Przedstawienie "Lotu nad kukułczym gniazdem" sprzed ponad 30 lat w warszawskim Teatrze Powszechnym przeszło do legendy. W ówczesnych okolicznościach politycznych tekst rezonował z opresyjną sytuacją - kod porozumienia między sceną i widownią działał niezawodnie. To była opowieść o zniewoleniu i buncie. Nie tylko, rzecz jasna, ale ten ładunek ideowy był tak silny, że "Lot" stał się jednym ze spektakli-symboli tamtego czasu. Wymagało nie lada odwagi sięgnięcie po ten tekst po latach, aby przygotować premierę na deskach tego samego teatru. Odwagi i wyobraźni, bo tak buduje się dialog między dawnymi a nowymi laty, nawet jeśli koszty bywają wysokie. Dzisiaj trudniej uruchomić potencję "Lotu", która tkwi nie tylko w krytyce systemu dominującego nad jednostką (takie z natury w mniejszym czy większym stopniu jest każde państwo), ale i w ucieczce od wolności. Wydawałoby się, że Jan Buchwald trafia w samo serce chwili: oto Polacy odzyskawszy wolność,