Wracałam z Londynu złotym samolotem - tym samym, który ponad pół roku temu wylądował na Heathrow z ufoludkami Pawła Althamera. Trafione na finał Polska! Year. Zwłaszcza że końcówka promocji polskiej kultury na Wyspach nie popsuła wcześniejszego efektu.
Przez cztery lipcowe wieczory poznański Teatr Biuro Podróży dawał show przed Southbank Centre, na południowym nabrzeżu Tamizy. Przyjęcie Brytyjczyków zaskoczyło mnie: niektórzy - widziałam na własne oczy - chłonęli spektakl z otwartymi ustami. Przedstawienie "Carmen funebre" liczy sobie 16 lat, powstało w odruchu solidarności z ofiarami gehenny w byłej Jugosławii. Ale choć moralnie słuszne, widowisko wydało mi się anachroniczne. Ten typ pantomimicznego teatru, zwany sceną plastycznej metafory, znamy od około 40 lat - od Szajny, Grotowskiego, Kantora, Mądzika, Akademii Ruchu, Gardzienic i wielu innych. Patetyczne wizualne metafory zespołu Pawła Szkotaka trącą naiwnością (śmierć grasująca na szczudłach, nabierająca szmaty-zwłoki na widły), razi nachalna oprawa muzyczna. Ale przyzwyczajonych do konserwatywnego teatru Brytyjczyków bierze taka łopatologia. Odbierają ją, rozumieją. Bo czytelnego, uniwersalnego przesłania nie można Poznaniakom