Pośmiertnej sławie Kurta Cobaina (na zdjęciu) towarzyszą paradoksalne zdarzenia. Jeśli już wdowa Courtney Love nie przesadza z dyskontowaniem kultu lidera Nirvany, to znowu przemysł reklamowy bawi się wizerunkiem idola generacji X. Na tym tle niewinnie prezentują się zabiegi pewnego brytyjskiego muzyka sceny niezależnej, który dzięki Cobainowi postanowił wejść do teatralnego obiegu. Co bynajmniej nie odwołuje kwestii kupczenia grunge'ową ikoną.
Sztuka "Nevermind" autorstwa niejakiego Martina Sadowskiego, miała swą premierę 16 czerwca na deskach londyńskiego Old Red Lion Theatre. Bohaterem przedstawienia jest sfrustrowany dziennikarz New Musical Express, który po serii porażek zawodowych i osobistych, wraca do rodzinnego domu. Próbując zakończyć od dawna planowaną biografię Kurta Cobaina, popada w załamanie nerwowe i doświadcza wizji, w trakcie których nawiedza go duch lidera Nirvany. Spektakl jest reklamowany jako "fikcyjna czarna komedia". Sam autor pisze na swojej witrynie, że to mocno osobista sztuka o samobójstwie, podpierając się zarazem danymi statystycznymi: samobójstwo jest najczęstszym powodem wypadków lub gwałtownych zgonów pośród mężczyzn w Wielkiej Brytanii. Mark Beaumont z pisma "The Guardian", który obejrzał spektakl, nie ma wątpliwości, iż jeśli sztuka posiada jakąś wartość, to raczej nie leży ona w muzycznych analogiach do postaci Cobaina. Lider Nirvany jest tu p