Twórcza działalność Ryszarda Wagnera odegrała w dziejach muzyki rolę tak doniosłą, że trudno dzisiaj wyobrazić sobie teatr operowy, który by, żywiąc ambicję posiadania jako tako wszechstronnego repertuaru, nie miał w nim jednego choćby dzieła mistrza z Bayreuth. Próbują tedy i nasze czołowe teatry mierzyć się od czasu do czasu z piętrzącymi się w Wagnerowskich operach i dramatach muzycznych trudnościami. Przoduje w tym względzie Poznań, gdzie po roku 1955 wystawiono już "Holendra tułacza", "Tannhausera", a nawet "Tristana i Izoldę" (co prawda w skróconej dość mocno wersji), ostatnio zaś przyszła kolej na "Lohengrina". Warto na tym miejscu przypomnieć, iż jest to już trzecia inscenizacja tej opery na polskiej scenie w okresie po II wojnie światowej: pierwsza miała miejsce w Warszawie w roku 1956, druga w Łodzi w roku 1970. Mimo tych sporadycznych prób nie ulega jednak wątpliwości fakt, iż świetne ongiś tradycje wykonawstwa dzieł W
Tytuł oryginalny
Lohengrin w Poznaniu
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 3