EN

8.01.1979 Wersja do druku

Lohengrin w Poznaniu

OPERZE Poznańskiej i jej mu­zykalnym słuchaczom od lat na­leżała się ta ze wszech miar udana wagnerowska premiera. Wiele lat temu niezapomniany ówczesny dyrektor, Walerian Bierdjajew, przygotował pieczołowicie "Lohengrina" na poznańskiej scenie. Teraz Poznań miał zadanie o tyle ułatwione, że scena ta cieszy się już piękną tradycją wagnerowskich inscenizacji powojennych: "Tannhausera" i "Tristana i Izoldy" pod batutą Roberta Satanowskiego. Zda­wałoby się, te z "Lohengrinem" powinno być mniej kłopotów. Byłoby może tak, gdyby nie ambitny zamysł dyrekcji nadania tej chyba najbar­dziej melodyjnej w pewnej sensie przełomowej pozycji na szlaku wag­nerowskiej reformy, nowoczesnego, a zarazem w pełni przekonującego ujęcia. Miło stwierdzić, że zamysł ten udał się. "Nie uczmy Włochów ro­bić makaronu, a Niemców - wy­stawiać Wagnera", strawestował dowcipnie znane porzekadło, dyr. Dondajewski, przy okazji publiczne­go podziękowania zaproszonym z

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Lohengrin w Poznaniu

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Polski nr 5

Autor:

Henryk Swolkień

Data:

08.01.1979

Realizacje repertuarowe