"Iwonę, księżniczkę Burgunda" w reż. Katarzyny Deszcz w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie ocenia Tadeusz Piersiak.
Spektakl w reżyserii Katarzyny Deszcz to Gombrowicz nowoczesny, ale nie hermetyczny. A kilka pomysłów inscenizacyjnych robi ogromne wrażenie. Twórcy "Iwony, księżniczka Burgunda" - której premiera odbyła się w sobotę [27 marca] - dali widzom klucz do odczytania inscenizacji już w pierwszej odsłonie spektaklu. Kiedy pojawiło się światło, na scenie można było zobaczyć potężną kratownicę. Podzieliła przestrzeń na dwie części - jak ażurowa kurtyna. Za nią, na oświetlonym tle, pojawili się bohaterowie przedstawienia. Ustawili się w dwóch rzędach, jeden za drugim. Ciemne sylwetki były rozpisane na kratownicy jak na papierze milimetrowym. Zdawało się, że brakuje tylko opisów. Długość, szerokość, głębokość - oto obowiązujący model dworaka. Bo przecież na dworze Burgundii - gdzie rozgrywa się akcja - wszystko dzieje się według ustalonego schematu. Nie chce ich zaakceptować Iwona. I przez moment chce z nimi zerwać książę Filip. Po