"Woyzeck" w reż. Mariusza Grzegorzka w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku Polskim.
Gdzieś tak po godzinie oglądania "Woyzecka" zacząłem się zastanawiać, jaki Grzegorzek miał przyjechać do Starego Teatru, żeby, jak oczekiwano, zrównoważyć repertuar narodowej sceny. Spec od kameralnych, gęstych, koncertowo granych aktorskich psychodram z łódzkiego Teatru Jaracza, czy może raczej Grzegorzek z "Dybuka" i "Makbeta", wizyjny, patetyczny, lekko kiczowaty? Obawiam się, że Stary zamówił Grzegorzka pierwszego, ale dostał Grzegorzka we wcieleniu drugim. Zamiast po prostu przygotować spektakl na uspokojenie nastrojów, łódzki guru przystawił nam wszystkim pięść do nosa i krzyknął: "Ja - tradycjonalista?! A guzik! Zobaczycie, jak umiem przywalić!". I zrobił najmroczniejszy, najbardziej wyczerpujący psychicznie spektakl, jaki znajduje się w repertuarze Starego. Jeśli po przejęciu władzy PiS zrealizuje swoją koncepcję podziału na sztukę umacniającą wspólnotę i sztukę destrukcyjną, to przedstawienie będzie płonęło pierwsze na