"Podwieczorek u Łazarza" Artura Daniela Liskowackiego w reż. Adama Opatowicza w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze b.t. w Kurierze Szczecińskim.
W pierwszych miesiącach 1866 r., gdy kompozytor Carl Loewe wracał do zdrowia po udarze mózgu, władze Szczecina odwołały go z funkcji dyrektora muzycznego miasta, utracił też stanowisko kantora w katedrze św. Jakuba. Nie pozwolono mu na tych stanowiskach dotrwać do siedemdziesiątych urodzin, wypadających w końcu listopada 1866 r., mimo że o to prosił. Wyjechał do córki, mieszkającej w Kilonii. Zmarł trzy lata później. O tamtych wydarzeniach mówi sztuka Artura D. Liskowackiego "Podwieczorek u Łazarza", której prapremierę w reżyserii Adama Opatowicza wystawił w sobotę szczeciński Teatr Polski. Spektakl zaczyna się wyraźnym nawiązaniem do współczesności: słychać rap, a główny bohater zjawia się na widowni ze słuchawkami na uszach. Nawiązań do czasów dzisiejszych jest w sztuce Liskowackiego więcej, choćby w wizjach zburzenia domu Sophie Tielebein (1771-1854), która prowadziła najbardziej znany w XIX w. w Szczecinie salon artystyczny Loewe b