"Don Juan wraca z wojny" GADIEGO ROLLA pełen jest olśniewających obrazów. Formalna doskonałość skrywa tylko pustkę i chłód.
Pamiętam jego "Ocalonych" z 1996 roku w krakowskim Starym Teatrze. Ze znakomitego tekstu Edwarda Bonda wydobył całą poezję i okrucieństwo. I to na długo przed atakiem brytyjskich brutalistów spod znaku Sary Kane, którzy są zresztą przy Bondzie jak niewinne dzieci. Ostatnie chyba wielkie przedstawienie Starego Teatru rozbudziło apetyt na kolejne polskie inscenizacje Gadiego Rolla. Izraelski reżyser planował pracę w TR Warszawa, ale do premiery nie doszło. Dlatego na wrocławski spektakl według Odona von Horwatha czekałem z niecierpliwością. Liczyłem, że powróci tamten zachwyt. Przeliczyłem się. Dzięki przybyłym z zagranicy reżyserom odrabiamy ważną lekcję. Jest tak, jakby każdy z nich - Robert Wilson, Rimas Tuminas, Jacąues Lassalle, a teraz Gadi Roli - trzymał pod poduszką słynny felieton Sławomira Mrożka "Testament mój". Wybitny dramaturg pisze w nim, że chce, by zapamiętano go jako profesjonalistę. Apeluje o krystaliczność sztuki. Domaga si