"Sebastian X" w reż. Grażyny Kani w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Szymon Spichalski w serwsie Teatr dla Was.
Grażyna Kania rozpoczyna spektakl w sposób bardzo dla siebie charakterystyczny. Widzów wpuszcza się do Pracowni, gdzie czeka już zniecierpliwiony Sebastian (Tomasz Błasiak) i lustruje uważnie twarze widzów, cały czas trzymając zaciśnięte ramiona. Bez ostrzeżenia wstaje i rozpoczyna monolog. Doktryna zaskoczenia, której od zawsze trzyma się reżyserka, będzie stopniowo się rozwijać. Tytułowa postać zostaje pokazana już po czynie, którego się dopuściła. Nie do końca więc wiadomo, czy oglądamy projekcję myśli chłopaka, jego ducha czy głosu sumienia. Nie to jest jednak istotne w przedstawieniu. Nad publicznością cały czas świecą się lampy, co wyklucza wygodne ukrycie się w cieniu. Sebastian nosi wojskowe buty, spodnie żołnierki i obcisłą, zgniłozieloną bluzkę. Potężna postura aktora stoi w kontraście do jego roli. Nieletni zabójca mentalnie jest chłopczykiem, który pała nienawiścią do wszystkich naokoło. Nie da się ukryć faktu, �