- Budując rolę, zawsze przykładam siebie do postaci, a nie odwrotnie. Za każdym razem odkrywam w sobie coś nowego, zawsze przekraczam granice, których nie spodziewałam się przekroczyć - mówi MARIA SEWERYN.
Moment, gdy kończy się przedstawienie i aktorzy kłaniają się publiczności to dla Marii Seweryn [na zdjęciu] chwila symboliczna. Wtedy wraca do siebie. Jeszcze w kostiumie i teatralnym makijażu, ale już inaczej oświetlona i bliższa prawdy. Ukłony po przedstawieniu to dla niej rytuał, który pozwala jej wyjść z teatru, nie zabierać roli do domu. Gdyby jej życie porównać do puzzli, z poszczególnych elementów nie dałoby się złożyć spójnego obrazka. Bo ona żyje w różnych światach. "Cóż to za śmieszna mieszanka Jandy i Seweryna" - powiedział o niej po egzaminie do szkoły teatralnej Jan Englert. Od tego czasu minęło jedenaście lat i Maria Seweryn udowodniła, że potrafi iść własną drogą, daleką od ścieżki wydeptanej przez rodziców. Gra trudne role w mrocznych offowych spektaklach. Jednocześnie nie udaje, że wzięła się znikąd. U boku Krystyny Jandy trzy lata występowała w "Opowiadaniach zebranych" Donalda Marguliesa, teraz w telewizji o