"Listopad" Henryka Rzewuskiego w reż. Tomasza Węgorzewskiego w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. Pisze Iwona Torbicka w portalu kulturaupodstaw.pl.
Jeśli ktoś bierze na warsztat opasłą powieść z drugiej połowy XVIII wieku, ostro ją preparuje i uwspółcześnia językowo, to najpierw powinien spytać sam siebie - po co? Reżyser "Listopada" na gnieźnieńskiej scenie, najwyraźniej o tym zapomniał. W efekcie przez trzy godziny ani aktorzy, ani widzowie nie bardzo wiedzą, co jest grane. Rządzi histeria. Nie jestem przeciwnikiem diagnozowania współczesnych problemów w oparciu o historyczne rozpoznania, czy wyjaśnienia. Jeśli znajdujemy tam jakiś element przystający do współczesnej rzeczywistości, jakieś ślady dróg, którymi można podążać lub ze zdziwieniem stwierdzamy, że oto historia zatoczyła koło albo zawiązała nam pętlę na szyi - słowem - znaleźliśmy w starych księgach inspiracje dla własnych myśli, pomysłów, idei - to świetnie! Gorzej, jeśli chcemy powiedzieć rzecz banalną i oczywistą, a historyczny kontekst służy tylko do dorobienia ideologii dla powierzchownych w gruncie rzecz