Jerzy Grzegorzewski wybiera na premiery kolejnych wersji "Nocy listopadowej" daty symboliczne. Trzy lata temu otwierał Teatr Narodowy 19 listopada, dokładnie w rocznicę pierwszego przedstawienia na Scenie Narodowej w 1765 roku. Tym razem pokazał zmienioną inscenizację tego samego dramatu 11 listopada - w dniu obchodzonego ponownie od jedenastu lat Święta Niepodległości. Trudno się oprzeć wrażeniu, że to święto jest teraz kontekstem dla sztuki Wyspiańskiego, choć rzecz jasna nie ma tu żadnych prostych nawiązań; nie taki teatr tworzy ten reżyser. Nie chodzi mu o publicystyczne deklaracje, ale zawsze ważne jest, jaki świat nas otacza, na co Grzegorzewski reaguje z ogromną wrażliwością. A przez te trzy lata czas się odmienił. Trudno jednak nie pytać, po co wracać do powstańczych zrywów, kiedy niepodległość już zszarzała i spowszedniała, a jej symbolika staje się coraz słabiej czytelna. Reżyser wystawia swoje przedstawienia w listopadzie i ten mies
Tytuł oryginalny
listopad
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia Nr 40