Kiedy słucham dzisiejszych sporów o konstytucję, odnoszę wrażenie, jakbyśmy mieli schyłek nie XX, ale XVIII wieku, jakby znów trzeba było stawać pod sztandarami Ojczyzny i Kościoła i ratować kraj, który Europejczycy we fraczkach i perukach chcą sprzedać obcym. Jak blisko nam do tamtych czasów, pokazuje adaptacja powieści Henryka Rzewuskiego "Listopad" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Polacy nie potrafią się dogadać od co najmniej dwóch stuleci - wynika z tej historii dwóch braci, którzy podczas konfederacji barskiej walczą w przeciwnych obozach: jeden przy księciu Radziwille, drugi przy królu Poniatowskim. Grabowski, który od lat podstawia polskiej duszy zwierciadło swojego teatru, pokazuje tym razem, że podziały są w Polsce wciąż te same: jedni wierzą w tradycję, drudzy w Europę, jedni czytają Biblię, drudzy Woltera. I jedni, i drudzy na ustach mają ojczyznę, ale szybko o niej zapominają w ferworze walki, jak dwaj chłopcy z początku i fi
Tytuł oryginalny
Listopad
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Wyborcza" nr 104