Męczy mnie ta jawna korespondencja. Gdzie nie wejdę, list otwarty. Czasem ma się wrażenie, że jakiś łobuz grasuje przy pocztowych skrzynkach z nożykiem do papieru - pisze Malina Prześluga w felietonie dla e-teatru.
Nikt nie wysyła już normalnych listów, tylko elektroniczne i pootwierane na dyskusję. Nie ma rysuneczków na marginesie, skreśleń i zakończeń w stylu: "Kończę już ten przydługi list, bo nie wiem o czym mam jeszcze napisać, przepraszam za pismo i błędy, uściskaj rodziców". Strasznie się to wszystko pootwierało. I wszyscy wszystko wiedzą, kto co podpisał i dlaczego, a z jakich powodów kto inny nie. Z Warszawy dochodzi raz po raz woń rewolucji, fala sprzeciwu, nadlatuje pierwsza jaskółka. Bardzo dużo ma ta jaskółka do powiedzenia, wydaje z siebie potężny wielogłos, który prowadzić ma do teatralnej wiosny ludów. Merytoryczna jaskółka, taki ptak-dyskurs. Właśnie wróciłam z Grenady, spotkałam tam dwoje ludzi mieszkających w jaskini. Jaskinia, jak wiele innych w pobliżu, powstała dwieście lub więcej lat temu, wykuli ją w piaskowcu Cyganie. Dziś mieszkają tam ludzie, którzy uciekli przed wieloma rzeczami. Uprawiają sałatę, rzodkiew i marihu