Trudno zrozumieć, dlaczego stołeczny Teatr Dramatyczny wystawił "Urodziny Stanleya" Harolda Pintera. Jeszcze trudniej zrozumieć, dlaczego wielki aktor Zbigniew Zapasiewicz zgodził się reżyserować tę szmirę. W programie spektaklu czytamy, że "twórczość Pintera można pojmować między innymi jako nieustające dążenie do tego, by nagość odsłonić". Jeżeli coś "odsłonięto" w Teatrze Dramatycznym, to nicość intelektualną i artystyczną "Urodzin Stanleya". Szkoda tylko, że pani Teresa Ponińska trudziła się, przygotowując dla tego przedstawienia ciekawą scenografię.
Źródło:
Materiał nadesłany
Ilustrowany Kurier Polski nr 282