Luty 1983 Serdeńko, odwiedził mnie niedawno mecenas Mazurkiewicz, ale nie ten z Radomia, tylko mąż były krewnej mojej w Grudziądzu obecnie zamieszkującej (donosiłem Ci o niej bodaj niedawno), człowiek wielkiej zacności i z domu pierwszorzędnego, ojciec jego, jeszcze za lepszych czasów, miał kancelarię w Samborze, i otóż tenże mecenas jest teatroman zawołany i jak tylko usłyszy, że na scenie stołecznej nowość jaka się pokaże, śpieszy ekstracugiem, bo w Warszawie, powiada, aura wokół teatru, jest miarodajna i opinię można sobie wyrobić. Ja, pojmujesz, w głowę zachodzę, co by tu gościowi zaproponować i natenczas, jak z nieba, spada mi człowiek pewien młody, głowa otwarta i rozumna, bileciki do teatru przynosi i koniecznie, powiada, trzeba iść, zobaczyć, bo to sensacja, powiada, i wydarzenie nieomal paneuropejskie. Pochlebiam sobie, że ja, stary wyga, na hymny takie pochwalne nabierać się nie daję, bo też wiem, jakie to skaranie boże z tymi
Tytuł oryginalny
List z Warszawy
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 2
Data:
01.02.1983