Wydawać by się mogło - sądząc po tym co napiszę niżej - że dramat Pedro Calderona de la Barca "Zycie jest snem" nie jest sztuką odpowiednią na sezon rozrywkowo-wypoczynkowy, który się właśnie rozpoczął. Otóż tak nie jest, obok bardzo bogatych przemyśleń filozoficznych, obok głębokiej refleksji nad istotą świata, jest to dramat pełen humoru, doskonale zresztą przez J. M. Rymkiewicza przeniesiony w sferę współczesnego języka, teraźniejszego odczucia rzeczywistości. I Rzecz dzieje się w królestwie Polonii, ale nie jest to Polska, jak sądzili poprzedni tłumacze Calderona (np. Dembowski) - jest to kraj bliski i daleki jednocześnie, rzeczywisty i nie istniejący, i w ten sposób powstaje świat prawdziwy, namacalny, okrutny zrządzeniami losu i świat poetyckiego snu, trącący dziecięcą kołysanką, piękny jak baśń. Ludzie tego świata snu i jawy wierząc w zrządzenia losu, nie próbując jakkolwiek im przeciwdziałać
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Mazowiecka nr 164