PANIE REDAKTORZE! Czy przyjeżdżał Pan kiedyś do Krakowa we wrześniu? Jeśli tak, to donoszę, że nic się od tego czasu nie zmieniło. Po widoku rozległych pól, łanów, lasów itp., brud krakowskich kamieniczek i ulic wydaje się jeszcze intensywniejszy. Sygnaturki rozlicznych kościołów niepokoją ucho, przywykłe do szumu... np. morza, ciasne zaułki tamują śmiałe myśli (hel hel), przywykłe do hasania po niezmierzonych przestrzeniach. Jedynie ludzie przypominają coś znajomego - wczasowiczów, tacy nieruchawi i leniwi... Ale to wszystko, Drogi Redaktorze, to tylko pozory marazmu, bo Kraków, Urbs Celeberrima Cracoviensis, aż drży, trzęsie się, zatacza, od szybkiego rytmu życia. Warszawianin naturalnie nie jest tego w stanie dostrzec, ponieważ zapobiegliwi i przezorni "ojcowie" miasta, pragnąc powstrzymać inwazję "czynników" ze stolicy, rozkopali wszystkie drogi, prowadzące do serca Krakowa. Zasieki, okopy, transze itp. bronią wjazdu od strony Warszawy,
Tytuł oryginalny
List z Krakowa
Źródło:
Materiał nadesłany
"Widnokręgi" nr 10