Ze zdumieniem (bo rzecz dotyczy człowieka wielce zasłużonego dla kultury polskiej), a jeszcze większym zasmuceniem (bo fakt świadczy, że akcja "pomnikowej dekomunizacji" wkracza na tory samobójczego szaleństwa) dowiedziałem się o pozbawieniu teatru białostockiego przez komisarza województwa patronatu Aleksandra Węgierki - pisze Janusz Roszkowski w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Przecież to czysty absurd! Węgierko [na zdjęciu] dokonał cudu: w warunkach ponurej, okupacyjnej szarości, narzuconej natrętnej, prymitywnej propagandy i w atmosferze ogólnego przygnębienia stworzył z niczego (dosłownie!) wspaniały teatr. Ten, jak Go określają pomnikowi lustratorzy - "agent KGB", to nie tylko wybitny aktor i reżyser, ale i genialny menedżer, mistrz organizacji. Błyskawicznie potrafił wyszukać rozproszonych na wschodzie po klęsce wrześniowej aktorów. Zgromadził ich najpierw w Grodnie, potem w Białymstoku, tworząc z tych wędrowców bez domów świetny, zwarty zespół, zdolny rzucać wyzwanie najbardziej wymagającym repertuarom. Co za znakomici artyści: Jacek Woszczerowicz, Andrzej Szalawski, Stanisław Bryliński, Jerzy Śliwiński, Irena Borowska, Tola Mankiewiczówna, Jerzy Pietraszkiewicz, Władysław Staszewski, Stefan Butrym i cała grupa młodych talentów, jak Czesław Wołłejko i Halina Kossobudzka... Wiadomość dotknęła mnie oso