EN

9.04.2013 Wersja do druku

List otwarty do Joanny Szczepkowskiej

Kochana Joasiu,
w słowniku prof. Bralczyka słowo weredyk oznacza człowieka, który mówi to, co myśli, bez względu na konsekwencje. Za to, że jesteś weredykiem, dziękuję Ci, mnie już nie zawsze się chce. Ale wciąż jeszcze mam ambicję zachowywać się jak - płci żeńskiej! - dżentelmen, co znaczy stawać po stronie tego, którego biją po twarzy lub plują mu w twarz. A obecnie w światku teatralnym nie widzę nikogo, kto by Cię wspierał, może ktoś i chciałby, i boi się - pisze Anna Schiller.

Lobby pedałów? Jak by to panom powiedzieć. Ilość przechodzi w siłę, a dziś w teatrze pedałów ci u nas dostatek. Piszę "pedałów", bo żaden z bliskich mi, szanujących się homoseksualistów, nie mówi o sobie gej i nie życzy sobie, by go tak nazywano. Na razie stanowią mniejszość, ale coraz słabiej prześladowaną, a w teatrze, o ile mnie wzrok nie myli, wcale. W tej akurat dziedzinie urząd do równych praw pedałów nie jest potrzebny. Wybitnego reżysera heteryka, który obsadza w roli głównej zaprzyjaźnione drewno nie aktorkę, postrzega się tak samo jak homoreżysera, co daje rolę Gustawa-Konrada swemu kochankowi, który asem scenicznym nie jest, ale za to - wypada wierzyć - artystą łóżka. Fakt, że homodyrektor zezwala homoreżyserowi na wielomiesięczne, przerywane akty twórcze, równoważy takie samo postępowanie heterodyrektora. Homoreżyser każe aktorowi paradować z ch., o pardon, fallusem na wierzchu, ale inni też tak mają; na własne oczy w

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał nadesłany

Autor:

Anna Schiller

Data:

09.04.2013

Wątki tematyczne