Na marginesie nowych inscenizacji "Marata - Sade'a" czy wolno wypowiedzieć kilka uwag wyspowiadać się z kilku myśli, które mnie od dawna nurtują? W czerwcu 1965 roku, jadąc na spektakl tej sztuki do Rostocku przeczytałem tekst utworu, którego rytm od razu mnie zafascynował. W listopadzie 1966 oglądałem inscenizację paryską. Obecnie, pod świeżym wrażeniem spektaklu, jaki dał Konrad Swinarski w "Ateneum" warszawskim, ożywiły się dawne myśli i napłynęły nowe pytania. Chodzi mi szczególnie - o sprawę markiza de Sade, jednego z dwóch głównych protagonistów tego poematu dramatycznego. Jaka jest rola Sade'a w toku wydarzeń? Jakie miejsce on sam sobie wyznacza? Do czego zmierza i o co toczy swój filozoficzny spór z Maratem? Myślę, że sprawa ta ma znaczenie węzłowe, decydujące. To przecież Sade organizuje całe przedstawienie w "przytułku" (a może raczej "szpitalu") Charenton. Wolno przypuszczać, zgodnie z historią i domniemaną wolą Weissa, że w�
Tytuł oryginalny
List od nieznanego reżysera
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 28