"Bezkrólewie" Wojciecha Tomczyka w reż. Jerzego Machowskiego w Teatrze Telewizji. Pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.
Ostatnia premiera Teatru Telewizji miała być czymś wyjątkowym. Zapowiedzi prasowe prześcigały się w informacjach o szlagierze poniedziałkowej wieczornej nowej odsłony. Jedni pisali o "pułkowniku III Rzeczpospolitej" nawiązując do filmów, które w czasach PRL zalegały półki archiwalne i nie były kierowane do eksploatacji ze względów politycznych. Inni donosili, że to wybitny tekst, ale właśnie, jego polityczny wymiar nie dopuścił go na krajowe sceny dramatyczne. I dopiero zacne deski telewizyjne przyjęły ów tekst do ukazania szerokiemu odbiorcy. Mowa o "Bezkrólewiu" Wojciecha Tomczyka. Napisany w 2011 roku dramat miał być odpowiedzią na doświadczenie tragedii smoleńskiej. Co wyszło z tych zapowiedzi i wielkich nadziei politycznej dramy? Kompletnie nic! Jałowa i kompletnie niezrozumiała dysputa. Dzieląca, a nie jednocząca. Ukazująca dwie strony barykady, której w żaden sposób nie otacza jedność i wspólnota. Na dodatek jest to utwór zagmatwany