Pani Joanno,
od wielu tygodni śledzę to, co się dzieje w związku z Pani opinią o lobby gejowskim. Ton obrony osób homoseksualnych, które Pani rzekomo atakuje, zdradza taką pewność siebie osób wypowiadających się, że budzą strach - pisze Elżbieta Baniewicz w Twórczości.
Obrona tolerancji przekształca się w jej przeciwieństwo, skoro można Panią obrażać, nazywając homofobką, używając pojęć: judaizacja geja i holokaust oraz podsumowując (negatywnie) cały Pani dorobek artystyczny. Zaiste ciekawy przykład dialogu i kultury. W związku z tym opiszę pewną przygodę. Wychodzę z Galerii Uffizi we Florencji. Na zewnątrz sauna, upał, którego w kamiennych murach się nie czuło, zatyka oddech. Gdy wkładam okulary przeciwsłoneczne, podchodzi wysoki mężczyzna. W ręku trzyma pęk okularów w kolorowych oprawkach, na jego przedramieniu upięte liczne zegarki. Proponuje nabycie okularów "Gucciego", a gdy ja wskazuję na swoje, wtedy, już agresywniej, domaga się kupienia "Rolexa". Pokazuję więc swój zegarek, grzecznie dziękuję. Niczego przecież nie potrzebuję. "Od czarnego nie kupisz? Tak? Rasistka jesteś? Czarnych z Senegalu nie lubisz?" - słyszę nad głową. Czy to znaczy, że wszyscy geje są agresywni? Nie, nie znaczy. Znam