Stary wyleniały lis powie wam w teatrze rzecz ważną: - Z pustką w środku żyć się nie da. Ba, nawet umrzeć jak należy - się nie da. Wnętrze mieć trzeba. Bylejakie, byleby było.
W Białostockim Teatrze Lalek oglądać można "Lisa" - pierwszą sztukę Marty Guśniowskiej napisaną dla dorosłych, w reżyserii Piotra Tomaszuka. Na pierwszy rzut oka to jakby wariacja wokół starej i dość makabrycznej wyliczanki dla dzieci, zaczynającej się od słów: "Chodzi lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi...". Tu sprawa jednak "idzie" dalej - oto Lis któregoś dnia budzi się, jak po ciężkim kacu, i dopiero po chwili zdaje sobie sprawę, że ktoś ukradł mu środek. Konkretnie mówiąc - wnętrze, flaki, coś czym może trawić, wydalać itp. itd. Lis widzi swoją skórę rozpiętą na stelażu, maca się po pośladkach, sprawdzając czy jeszcze są (niby tak, a jednak nie), czy może jeszcze pewne czynności życiowe wykonać... Efekt badań jest kiepski. Wygląda na to, że Lis umarł, i że ogląda siebie już z wyżyn pośmiertnych. Co dalej? Trochę buntu, trochę złości, potem już tylko próba akceptacji stanu zastanego i odnalezienia czegoś pozyt