"Katia Kabanova" w reż. Davida Aldena w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
O tym, że sztuka w pierwszej kolejności ma oddziaływać na emocje, a dopiero później następuje analiza intelektualna, artystyczna dzieła, które oglądamy - wiadomo nie od dziś. Cóż jednak z tego, że wiadomo, skoro coraz powszechniejszym zjawiskiem na teatralno-operowych scenach staje się ucieczka od uczuć na rzecz formy. Nie zawsze oryginalnej, zresztą. Ta dominanta abstrakcyjnej formy nad treścią co najwyżej może zaciekawić odbiorcę, powiedzmy, swoją oryginalnością (jeżeli takowa jest). I tylko tyle. W takiej sytuacji cała sfera uczuciowa widza, która powinna przecież uczestniczyć w odbiorze dzieła artystycznego, właściwie pozostaje nietknięta. Jej miejsce zajmuje odbiór stricte estetyczny. Owym tendencjom przeciwstawia się najnowsza premiera Opery Narodowej "Katia Kabanova". I bardzo dobrze. Myślę, że widzowie mają już dość rozmaitych eksperymentów i tęsknią za dziełem odwołującym się do tej najbardziej wrażliwej sfery ludzkiej, do