- Mój "Kroi Lir" to nie starzec, a starzejący się człowiek - tak o swojej najnowszej szekspirowskiej roli mówi jej odtwórca, Jan Englert. We wtorek w Teatrze Narodowym ostatnia premiera w kończącym się sezonie - "Król Lir", wyreżyserowany przez Macieja Prusa.
Englert i Prus już po raz trzeci pracują razem nad dramatem Szekspira. Wcześniej reżyser obsadził aktora w rolach głównych w "Juliuszu Cezarze" i "Ryszardzie III", Teraz Englert będzie próbował dorównać legendamym już dziś kreacjom Lira, Gustawa Holoubka i Tadeusza Łomnickiego. - Potwornie się boję. Ale jeśli nie wiem, jak zagrać, zastanawiam się, jak by to zrobił Łomnicki - przyznaje Englert. W "Królu Lirze" szekspirolodzy doszukują się politycznych przyczyn podziału królestwa, traktując to jako czyn irracjonalny. Tymczasem Maciej Prus chce w swym przedstawieniu zaakcentować to, co mogłoby zainteresować współczesnego widza - konflikt między dorosłymi dziećmi a starzejącym się ojcem. - Ja nie chcę przedstawiać wątku politycznego, interesują mnie losy ludzi, które okazują się tragiczne, bo człowiek jest tylko łupinką rzucaną ślepo przez los - mówi Prus. - Jedno małe "nie" Kordelii, zmienia absolutnie wszystko. Rolę szczerej i kocha