Witold Rudziński zachęcony powodzeniem swej "Odprawy posłów greckich" napisał muzykę do monumentalnego dzieła Władysława Reymonta "Chłopi". Opera, której prapremiera odbyła się niedawno w warszawskim Teatrze Wielkim, jest logicznym następstwem wszystkich poprzednich utworów kompozytora. Czy stanie się uwieńczeniem jego twórczych poszukiwań?
W czasach, gdy kompozytorzy z lekkim sercem wyzbywają się rodzimych tradycji, dążąc do stworzenia uniwersalnego języka muzyki, twórczość Witolda Rudzińskiego można by uznać za ewenement. Uporczywe poszukiwanie polskości, rozmiłowanie w ojczystej literaturze, która - nie licząc kilku wyjątków - stanowi kanwę jego utworów - oto główne wyznaczniki drogi twórczej tego ze wszech miar interesującego artysty. Wychowanek konserwatorium wileńskiego i Uniwersytetu im. Stefana Batorego, gdzie studiował filologię słowiańską, od lat stroni Rudziński od modnych dziwactw i szaleństw awangardy, skazując się tym samym na osamotnienie, mniejszą popularność. Z uporem, z niezwykłą konsekwencją uprawia dwa tylko gatunki muzyczne, zarzucone na ogół przez współczesnych twórców: poemat symfoniczny i operę. Tworzona na przestrzeni kilkudziesięciu lat muzyka symfoniczna wyznacza etapy fascynacji Rudzińskiego rodzimą literaturą. "Obrazy świętokrzyskie" wyros�