„Limba" Piotra Rowickiego w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Układ Formalny we Wrocławiu. Pisze Andrzej Lis, członek Komisji Artystycznej 30. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Mieszkańcy nowego, elitarnego, zamkniętego osiedla na obrzeżach Wrocławia spotykają się na zebraniu lokatorów, na którym ma zostać podjęta decyzja o miejscu posadzenia przydzielonego tej wspólnocie drzewa – tytułowej limby. Zwyczajne zdawałoby się spotkanie przemienia się w konfrontację między osobami reprezentującymi różne grupy społeczne, zawody, sytuacje materialne, wyznania czy ideologie. Problem wyboru miejsca posadzenia drzewa schodzi na dalszy plan.
Przewodnicząca zebrania, przykładna urzędniczka w perfekcyjnie dobranym kostiumie (Wiktoria Czubaszek) jest osobą zasadniczą, starającą się nie wchodzić w konflikty z innymi, lecz je omijać. Lubi odwoływać się do zarządzeń i statystyk, ale nie jest osobą decyzyjną. Księgowa (Alicja Czerniewicz) najbardziej ceni sobie świat skonstruowany jak tabelki w Excelu, bo tabelki są pewniejsze niż improwizacja, a przewidywalność jest zdecydowanie lepsza od niewiadomych. Dla niej zebranie ma określony kształt i wymiar, a także jasny cel. Optymalnie sprawdzający się w pracy system Excela, wspiera w życiu równie optymalnym i niebudzącym najmniejszych wątpliwości zbiorem zasad i wartości narodowo-katolickich. Jej spóźniający się na spotkanie mąż jest Aktorem (Przemysław Furdak). Gra wprawdzie Bałwana III w spektaklach dla szkół i przedszkoli, ale za to gra intensywnie i często. Do tego stopnia, że nie bardzo ma czas na to, by żałować, że nie zagrał jeszcze Hamleta czy choćby Albina ze Ślubów Panieńskich. Musi przecież zarabiać na utrzymanie synka, na rodzinę – mały Krystianek, który pewnie siedzi teraz wbity w ekran telewizora lub PlayStation, jest oczkiem, skarbem i nadzieją swoich rodziców.
Na spotkanie przyszła też wrażliwa Ekolożka (Paulina Mikuśkiewicz), która cierpi na myśl, że na świecie (w tym w Polsce) marnuje się zbyt wiele żywności, a mogłaby przecież trafić do głodujących dzieci w Afryce. Poza tym Ekolożka nie zgadza się na zaproponowane przez Przewodniczącą dzielenie się opłatkiem z innymi lokatorami, uważając to za próbę narzucenia jej obcych kulturowo wzorców zachowań. Ogólnie jest bardzo proekologiczna, chociaż nie do końca wiadomo, co w praktyce kryje się za tym stwierdzeniem.
Przeciwieństwem delikatnej, wrażliwej dziewczyny jest nieokrzesany Preppers (Rafał Pietrzak), wygłaszający od czasu do czasu patriotyczne i rasistowskie sądy, przez które w końcu zapada decyzja o usunięciu go z zebrania. Przewodnicząca nie potrafi jednak tego wyegzekwować, a pewny siebie krzykacz i agitator nie ma najmniejszego zamiaru ustąpić z własnej woli. Wręcz przeciwnie – zamiast opuścić spotkanie, w pewnym momencie przejmuje władzę nad zebranymi, przeprowadzając swego rodzaju brawurowy pucz.
W spotkaniu bierze udział jeszcze trójka innych uczestników: marzący o bogactwie, podstępny Biznesmen (Jerzy Górski), który jest zwykłym osiedlowym konfidentem, wykorzystującym systematycznie nabywaną wiedzę o współmieszkańcach do rozmaitych szantaży oraz do układania podstępnych planów. Biznesmen swoją „tajną” wiedzą sieje zamęt i zgorszenie wśród sąsiadów zamkniętego osiedla. Z łatwością realizuje swoje przekręty – bez problemu zdobywa podpisy współmieszkańców na jakiejś nie do końca przeczytanej przez nich deklaracji i w efekcie doprowadza wszystkich do sprzedaży swoich udziałów w mieszkaniach na rzecz biznesowej mafii.
Na zebranie przyszedł też Ksiądz (Maciej Rabski) wynajmujący mieszkanie na zamkniętym osiedlu. Ksiądz, prowadzący w parafii Formację Stowarzyszenia Młodzieży, brzydzi się wszelkimi „dżenderami” jako siłami iście diabelskimi i wielce nieczystymi. Zna za to rozmaite modlitwy do świętego Antoniego i świętego Judy Tadeusza – patronów spraw szczególnie trudnych. Ale oczywiście wybór miejsca dla nowego drzewa nie zalicza się do tej kategorii. Ksiądz, jak można się domyślać, nadużywa swojej pozycji w kontaktach z młodzieżą, ale bez wątpienia nie spotyka go za to ani kara, ani nawet upomnienie. Ksiądz sam sobie udziela rozgrzeszenia, nakładając na siebie kilka dodatkowych modlitw do swoich ulubionych patronów. Jego wizerunku nie szpecą żadne rysy – nawet kilka szklaneczek bimbru od osiedlowego chama, stroniący od alkoholu Ksiądz potrafi wytłumaczyć ich odświeżającą i uzdrawiającą mocą.
Nie może wśród zebranych zabraknąć Ukraińca (Adam Michał Pietrzak), który na co dzień pracuje w wielu miejscach. Rozwozi jedzenie w dzień, w nocy uwija się w piekarni, a w wolnych chwilach tańczy na rurze w gejowskim klubie. Nie wiadomo, czy chce wrócić, czy chce walczyć, czy chce po prostu przeżyć. Nie robi nikomu krzywdy.
Wszyscy bohaterowie sztuki zbudowani są ze stereotypowych wyobrażeń na temat przedstawicieli grup społecznych czy zawodów, do których należą. Urzędniczka to ograniczona służbistka, Ksiądz to pedofil, Preppers-patriota jest nacjonalistą, Ekolożka nie je mięsa i ma lewicowe poglądy, a Aktor jest życiowym nieudacznikiem, na którego zarabia żona-Księgowa, która jest ograniczoną, nadopiekuńczą matką, skupioną na pieniądzach i ukochanym synku. Tytułowa Limba jest jedynie pretekstem, świat kręci się wokół spraw o wiele istotniejszych. Znajomy wydaje się ton, w którym bohaterowie stają się niekwestionowanymi ekspertami od wszystkiego. I choć wszyscy mówią tym samym językiem (nawet Ukrainiec mówi po polsku), to nie są w stanie w żadnej sprawie się porozumieć – żadne ze zdań, żadna kwestia nie wiąże się z poprzednią ani z następną. Twórcy przedstawienia pokazują, jak spory o pozornie nieistotne sprawy, przeradzają się w dyskusje o kwestiach naprawdę ważnych, takich jak stosunek do polskości i do wojny w Ukrainie, jak dysputy o różnicach światopoglądowych i ideologicznych. Dobitnie wskazują destrukcyjny wpływ tych wszystkich podziałów na nasze życie, na dalszą polaryzację społeczeństwa.
Autorzy przedstawienia chcieli podobno, żeby spektakl Limba zaczynał się jak u Barei, a kończył jak u Hitchcocka. Nie miałem takich skojarzeń. Ani Bareja, ani Hitchcock nie pasują do autora czy do reżysera. I nie jest to wada: Rowicki & Ratajczak stworzyli swój własny, niepowtarzalny język teatralny, oparty o charakterystyczny, wyczuwalny rytm przedstawienia, emocjonalne, często dowcipne dialogi i dużą łatwość budowania metafor na scenie.
Limba zostaje w końcu posadzona. Nie wiadomo kiedy ani przez kogo. Nagle po prostu jest. I wszyscy, w pozornej zgodzie, zaczynają dbać o to, żeby się przyjęła.
Ale czy ma szansę?
Piotr Rowicki LIMBA. Reżyseria i dramaturgia: Piotr Ratajczak, scenografia: Marianna Lisiecka-Syska, kostiumy: Nikola Łada, muzyka: Tymoteusz Witczak, choreografia: Arkadiusz Buszko. Prapremiera w Teatrze Układ Formalny we Wrocławiu 10 lutego 2024.