"Lily" Jacka Popplewella w reż. Krystyny Jandy w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Przyznam się ze wstydem, że już pod koniec śledzenie istotnie skomplikowanej sieci zależności, które doprowadziły do jakby podwójnej zbrodni, nieco mnie zdezorientowało. Nie zdradzę jednak kto zabił, choć w recenzji sztuki kryminalnej byłoby to olśniewającym pomysłem, szczególnie moment po premierze. Pomyślę o tym jak trafię na coś złego. "Lily" tymczasem jest spektaklem uroczym, zwiewnym, dowcipnym, niekiedy ten dowcip wychodzi poza ramy brytyjskości z klas wyższych, ale nawet mimo pewnej takiej proletariackości - bawi do łez. A może właśnie dlatego... Krystyna Janda w swoim żywiole, znów w roli mającej problem z alkoholem nieznośnej sprzątaczki Lily, która - choć nieco upierdliwa (excuse le mot) okazuje się - ze swoim chłopskim rozumem i kobiecą logiką - niecenioną pomocą przy rozwiązaniu niełatwej przecież zagadki, trudność jej polega - i to napisać mogę - na niespodziewanym zniknięciu zwłok. To jest teatr lekki, łatwy, przy