Nowe kierownictwo Teatru Polskiego postanowiło rozpocząć swoją działalność od mocnego uderzenia. Nawiązało do pierwszej po wojnie uroczystej premiery w tym Teatrze, premiery, która z wielu względów upamiętniła się w dziejach naszej powojennej sceny. I oto po dwudziestu paru latach mamy po raz drugi w Warszawie "Lillę Wenedę". Godne są uznania zarówno ambicje realizatorów jak i trud podjęty dla wystawienia tego romantycznego rapsodu. "Lilia Weneda" jest drugim po "Balladynie" utworem z zamierzonego przez poetę cyklu kronik dramatycznych, poświęconych bajecznym dziejom Polski. Jej skomplikowana historiozofia i jej poetycka symbolika doczekały się wielu komentarzy historyczno-literackich. Zacytujmy tu głos prof. Wacława Kubackiego: "Lilia Weneda, podobnie jak Balladyna, była dzieckiem romantycznego historyzmu, czyli dziełem z założenia symbolicznym. Mówiąc po prostu, przedstawione w tragedii fakty, prócz swego dosłownego znaczenia (fikcyjny p
Źródło:
Materiał nadesłany
"Zwierciadło" nr 2