"Lipiec" w reż. Iwana Wyrypajewa w Teatrze Na Woli w warszawie. Pisze Katarzyna Tokarska-Stangret w Teatrze.
Ten spektakl ma wytworną oprawę recitalu: zajmując miejsca, widzowie słuchają muzyki, z przodu niskiej i mocno wysuniętej ku widowni sceny stoi mikrofon, a od reflektorów lekko mieni się na złoto brązowa aksamitna kurtyna. Jak bywało dawniej w kabarecie, będzie ona tłem dla artystki, która wejdzie w długiej sukni z podobnej tkaniny, choć na wierzch założy męską w kroju marynarkę. Karolina Gruszka nie śpiewa w Lipcu, a opowiada. Głosem i gestem. Jej smukłe ramiona i dłonie poruszają się jak u dyrygenta. Niemal ciągle są w ruchu. Aktorka rozpościera je szeroko, zdecydowanie, na sposób przypominający niekiedy zamaszystą gestykulację Rosjan. Drobny tułów przechyla się przez to i drży, niemal szarpany wyrzutami rąk. Głowa jednak pilnuje mikrofonu, a nogi stoją spokojnie. Gruszka całkowicie panuje nad swoim ciałem. Tę kontrolę świetnie widać, kiedy mocny ruch ramienia niespodziewanie wykańcza precyzyjnym obrotem nadgarstka, manewrem palców