- Nie lubię ani o sobie, ani o swojej pracy opowiadać. Jestem odludkiem, samotnikiem i najlepiej czuję się w teatrze, na planie, po prostu w zawodzie. Kiedy jednak schodzę ze sceny, natychmiast zapominam że uprawiam ten fach. Nie lubię ludzi z mego środowiska, nie należałem do żadnej grupy, nikt mnie nie wspierał, wszystkie koterie były zawsze poza mną. Bo w teatrze autentyczni są tylko widzowie. I oni są dla mnie najważniejsi. Nie reżyserzy, nie dyrektorzy, nie dziennikarze. Najlepsza recenzja, jaka miałem, to "w głównej roli wystąpił" - Jeśli jesteśmy już w klimacie negacji, proszę powiedzieć czego jednak nie lubi Pan w samym zawodzie? - Przypadkowych ról. Ale wiele lat musiałem pracować na to, żeby grać tylko to co jest dla mnie istotne żeby przedstawienie było i dla mnie i dla tych, którzy przychodzą je oglądać, świętem. Dyrektorzy i reżyserzy uważają, że jeśli raz obsadzą mnie w dobrej roli to ja im potem powinienem z
Tytuł oryginalny
Liczą się tylko widzowie
Źródło:
Materiał nadesłany
Ilustrowany Kurier Polski nr 300