Piszę ten felieton w swoje 41 urodziny, dzień przed poważną operacją kolana i może to banalne ale nachodzą mnie myśli przedoperacyjne. Magda Fertacz dla e-teatru.
Najpierw mała retrospekcja. Lewa Noga urwała się w kolanie w niewielkiej wsi obok miasta Puławy. W Puławach jest jeden szpital. Niedziela. Nie trudno wyobrazić sobie, co działo się na izbie przyjęć. Czekania cztery godziny. Rozumiem. Byli bardziej potrzebujący. Wreszcie jestem w gabinecie, mogę opowiedzieć o wypadku, bólu, pokazać urwaną nogę i poprosić o pomoc. Lekarz jest młody, przyjemny z twarzy, z obietnicą empatii w oczach. Dotyka nogi, wygina ją poza próg mojego bólu. Słyszę zarzut, że jestem POSPINANA i gdybym się ROZLUŹNIŁA, to mogłabym nogę zginać i prostować o tak! Ssssyyy. Złamania nie ma, słyszę. Tu się zgadzamy, bo znam swoją nogę i kości zawsze całe, gorzej z częściami miękkimi. Ale rozpoznanie takiego urazu, wymaga nawet nie większego doświadczenia, ale chęci, nie koniecznie dobrych. Nie odzywam się, wiem, że próba interpretacji własnej dolegliwości nie jest na miejscu, nie wypada, ja też nie chciałabym, żeby jakiś