Ni z tego, ni z owego Dramatyczny stał się bodaj ostatnim miejscem w Polsce, gdzie się grywa Maksyma Gorkiego: kiedyś "Na dnie", teraz "Letników". Czy jednak wiadomo po co? W swojej pracy reżyserskiej Paweł Wodziński skoncentrował się, wolno mniemać, na tym, by granej przez Ewę Żukowską Marii Lwownej odebrać idealistyczno-społecznikowskie egzaltacje sprzed wieku, rzeczywiście, już nieznośne - tymczasem spektakl wali mu się na poziomie dużo bardziej elementarnym. Na poziomie czytelności fabuły. Nie sposób zapamiętać, kto jest kim na scenie, w kim się kocha, kogo nienawidzi i jaką rolę pełni w intrydze. Tabuny zlewających się ze sobą postaci tupią tylko w nieustannych przemarszach z jednej na drugą stronę kiszkowatej Sali Prób po złotym parkiecie, który Grzegorz Małecki ułożył przy dłuższym z jej boków. Szkoda pogubionych aktorów; Dramatyczny, który, zdawało się, chwycił jakiś kurs, znowu ryje dziobem po mieliznach.
Tytuł oryginalny
Na scenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 29