Po obejrzeniu tego przedstawienia tęsknota ogarnia za dowcipną parabolą "Policjantów", duchem parodii z "Indyka", pochodzącym z ludu Edkiem z "Tanga", który chciał za wszelką cenę dorwać się do władzy a także zmuszającym do głębszej refleksji "Emigrantami", czy "Ambasadorem". Tym razem pozornie abstrakcyjnych, a także namacalnych i rzeczywistych paradoksów odbijających palące problemy wyraźnie mniej i słabszego lotu. Najnowsza sztuka Mrożka to ani konsekwentna groteska wspomagana celną deformacją i zjadliwą, szyderczą karykaturą, ani też czysta parodia, w której tak przekonująco dotychczas celował. Dowcipów jak na lekarstwo, tylko dwa i to w dodatku niezbyt błyskotliwe. Przejdźmy więc do opisu samego przedstawienia, w którym reżyser Kazimierz Dejmek, a także trójka znanych aktorów (Zawadzka, Łapicki, Englert) próbowali ratować tekst letniego dnia. A zaczyna się od sceny w parku: oto ławka i drzewo. Nieud-Englert (symbolika aż nadto pr
Tytuł oryginalny
Letni Mrożek
Źródło:
Materiał nadesłany
Argumenty nr 25