Telewizja Polska dotrzymała słowa i w poniedziałek pokazała I kolejny spektakl na żywo: "Skarpetki, opus 124" z rewelacyjnymi rolami Pszoniaka i Fronczewskiego - pisze Zbigniew Bauer w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Mówiąc szczerze nie jest to tekst najwyższych lotów i z pewnością nie dorównuje np. "Garderobianemu" Ronalda Harwooda, a nawet "Kolacji na cztery ręce" Paula Barza - zresztą listę podobnie skonstruowanych dramatów, będących swoistym pojedynkiem osobowości dwóch, trzech postaci, można by długo konstruować. Harwood jest dramaturgiem wyspecjalizowanym w dramatach niskoobsadowych ("Herbatka u Stalina", "Kwartet"), stąd być może jego popularność w teatrach i telewizji: zapewnia świetne efekty przy stosunkowo niskich nakładach finansowych. "Skarpetki..." to sztuka Daniela Colasa, francuskiego aktora i reżysera - zapewne znanego jedynie wytrawnym smakoszom teatru i filmu. Tak długi spektakl musi emocjonalnie falować: zdarzają się w nim załamania napięcia, wywołujące znudzenie, i gdyby nie mistrzostwo obu aktorów, gdyby nie świetna reżyseria Macieja Englerta - byłaby klapa. I jeszcze jedno do zastanowienia: czy wszystko, co sprawdza się w teatrze, z cał