Pan Leonard pierwsze lata życia spędził w kamienicy przy Gdańskiej 56. Stamtąd Pietraszakowie wyprowadzili się na Grunwaldzką. Po liceum wyjechał na studia, został aktorem, zdobył popularność. O swoim mieście nigdy nie zapomniał, a miasto wspaniale mu się odwdzięcza - wielki aktor otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Bydgoszczy.
Cztery lata temu znajomy namówił mnie, abyśmy spędzili popołudnie na warszawskich Targach Książki. Stadion Narodowy pękał w szwach, tysiące ludzi kłębiło się między stoiskami. Kolejki ustawiały się do podpisujących książki celebrytów, gwiazd sportu i literatury. Moją uwagę zwróciła najdłuższa kolejka, na dobre dwie godziny. W niej i elegancko ubrane panie, i nastolatki w krótkich spodniach, przekrój społeczny "od sasa do łasa". Przy stoliku usiadł Leonard Pietraszak ze swoją żoną. Promował biografię "Ucho od śledzia", którą natychmiast kupiłem. Usiadłem z boku i zacząłem kartkować. Pewnie wielu fanów ekscytowało to, jak aktor wcielał się w Kramera w "Vabanku", pułkownika Dowgirda w "Czarnych chmurach", Karola Stelmacha w "Czterdziestolatku". Ja zatrzymałem się na dzieciństwie, wspomnieniach z młodości, na bydgoskiej części życiorysu. Pan Leonard pierwsze lata życia spędził w kamienicy przy Gdańskiej 56. Stamtąd Pietraszakow